piątek, 31 października 2014

16.03 2014 LIZBONA -


              Nie byłam przygotowana do tej wycieczki. Nie wertowałam przewodników, nie szukałam ciekawostek w blogach podróżniczych. Pojechaliśmy do Lizbony na półmaraton, zwiedzanie miało być  " przy okazji".
             Zamieszkaliśmy w  położonym w sercu Alfamy hoteliku - apartamentowcu. Z niesamowitym wewnętrznym patio, o ścianach pomalowanych graffiti. Z okna naszego apartamentu rozciągała się panorama "schodzącego" ku brzegowi rzeki, starego miasta. Krzywe budynki o drewnianych okiennicach , odpadający tynk, suszące się na linkach kolorowe płachty prania, gdzieniegdzie czerwona pelargonia w glinianej donicy. Tag spowity  poranną mgłą, przebijaną promieniami wiosennego słońca... ten widok sprawił, że zapomniałam o zatęchłym smrodzie wąskich uliczek, którymi błądziliśmy poprzedniego wieczora .
            Tak dzień po dniu, krok po kroku dałam się uwieść Lizbonie. Powoli błądząc stromymi uliczkami, odpoczywając na placach i placykach. Robiłam zdjęcia żółtym tramwajom, suszącemu się praniu , azulejos, układającym się w sceny z chlubnej historii Portugalii. Patrzyłam na poruszających się niespiesznie mieszkańców. Chłonęłam miasto. Piłam pyszną kawę, niesamowite białe Porto, skosztowałam babeczek z Belem...







       Lizbona jest przesycona historią, mury opuszczonych kamienic, bruki, bramy, okiennice ... szyldy ... to sprawia, że miasto i jego mieszkańcy maja w sobie jakąś taką...melancholię. Są pogodzeni z przemijaniem, powoli cieszą się każdą chwilą... żyją. Są dumni z tego, że są Portugalczykami, są dumni ze swej wielkiej historii - choć wiedzą, że to świetność, która nie powróci - jednak to ona ich zbudowała - takich jakimi są.
Szerokie koryto Tagu, ujarzmione zabudowaniami portowymi i wlewające się w bezkresne wody Atlantyku...malutkie łupinki żaglówek sunących po wodzie, wylegujący się na  nadbrzeżnych ławkach kloszardzi... monumentalny most 25kwietnia - ostanie spojrzenie na kolorowe domy miasta "przyklejonego" do skalistej góry.


        Na pewno tu wrócę...:-)